Wojtasiński rysuje Binio Billa Wróblewskiego

Rys. Jarosław Wojtasiński
Rys. Jarosław Wojtasiński

Na fanpagu „Kultowe komiksy z czasów PRL-u” na stronie https://www.facebook.com/Kultowekomiksy/ została opublikowana rozmowa z Jarosławem „Jaro” Wojtasińskim. W rozmowie artysta opowiada o swoim pomyśle na kontynuowanie stworzonej przez Jerzego Wróblewskiego postaci komiksowej „Binio Billa”. Poniżej zamieszczamy całość rozmowy:

– Skąd się wziął w ogóle pomysł na kontynuację „Binio Billa”?

JW: Postać, którą stworzył Jerzy Wróblewski, to jedna z moich ulubionych w polskim komiksie. Sama seria zawsze do mnie trafiała swoją stylistyką i poczuciem humoru. „Świat Młodych” kupowałem właściwie tylko dla komiksu o Binio Billu. Podobnie jak Jerzy Wróblewski, lubię dobry western, dlatego czuję tematykę Dzikiego Zachodu. Pomysł, aby kontynuować przygody Binio Billa zrodził się kilka lat temu – pytanie tylko było, gdzie mógłbym go zrealizować.

– Jakie są dalsze plany tej kontynuacji? Czy pracuje Pan obecnie nad kolejnymi krótkimi historiami, a może nad większą całością? Czy Pana kontynuacja nawiązuje jakoś do niezrealizowanych pomysłów Jerzego Wróblewskiego, jeśli wiedza o takowych istnieje?

JW: Oczywiście pracuję nad kolejnymi planszami z Binio Billem w roli głównej, do 12 numeru „AKTU”. Krótka forma wymaga od rysownika i scenarzysty (dwa w jednym w moim przypadku) dobrej, krótkiej i z humorem, zamkniętej historii. Mam doświadczenie w tym temacie, od lat zajmuję się rysunkiem satyrycznym (rysunki podpisuję jako JARO). Tam to jest po prostu niezbędne.
Moja kontynuacja opiera się na własnych pomysłach. Nie ukrywam, że byłoby to ciekawe – mieć dostęp i pracować na scenariuszu Mistrza – Jerzego Wróblewskiego.

– W sieci można zaobserwować bardzo pozytywną reakcję na pomysł kontynuacji „Binio Billa”. Czy jednak nie boi się Pan zarzutu, że bohater powinien być związany integralnie z osobą jego twórcy?

JW: Cieszy mnie fakt dobrego przyjęcia kontynuacji przygód Binio Billa. Można powiedzieć, że otrzymałem zielone światło od dzieci Jerzego Wróblewskiego – pani Magdy i pana Bartka, pomógł mi w tym także Maciej Jasiński. Przedstawił moje rysunki pani Magdzie – kiedy je zobaczyła, była przekonana, że to zaginione rysunki Jerzego Wróblewskiego. Chciałem to zrobić od dawna. Ożywić postać Binio Billa. Tak naprawdę mam pomysł na … i tu niespodzianka, na album „Binio Bill i ¡Viva México”. Do tej pory rysuję Binio Billa bez czerpania korzyści finansowych, po prostu mam misję. Magazyn komiksowy “AKT” tworzą fascynaci komiksem, nie zarabiamy na tym. Emotikon smile Nie wiem, czy tak byłoby dalej, gdyby pojawiły się pieniądze za albumowe wydanie Binio Billa. Prawa autorskie do postaci, z tego co mi wiadomo, posiada pani Magda. Trzeba by ustalić warunki, gdyby to okazało się realne.
Co do ewentualnego zarzutu, iż bohater powinien być związany z osobą jego twórcy. Zdaję sobie sprawę, że takie głosy krytyki mogą się pojawić. Ale zwróćmy uwagę na jedną rzecz. Gdyby tak miało być, to czy mielibyśmy szansę cieszyć się kolejnymi przygodami np. Batmana? Zapewne nie … W naszym kraju czas zmienić podejście do tej kwestii. Z kontynuacjami bywa różnie, ale o tym, czy są dobre, czy nietrafione, decydują czytelnicy. Zawsze na końcu decyduje odbiorca. Trochę tego obawiają się wydawcy. Ale od czego jest badanie rynku, czy dana kontynuacja zostanie dobrze przyjęta.
Dla rysownika i scenarzysty najważniejsze jest to, aby w kontynuacji zachować “ducha” pierwowzoru. Czerpać natchnienie z oryginałów. Z czasem i kontynuacje osiągają statut kultowych. Lubię analizować kadry, prowadzenie historii, kreskę, oczywiście to nigdy nie będzie 1:1 – jak prace Mistrza. Trzeba pamiętać, że każdy twórca jest oryginalny i rysuje, filtrując świat przez siebie. Binio Bill rysowany przeze mnie jest nadal Binio Billem Jerzego Wróblewskiego, ale ma już mój pierwiastek i jest … moim Binio Billem. To dosyć trudne do określenia. Dotykamy tu materii inspiracji i innych nieuchwytnych rzeczy Emotikon smile

– A czy będzie miał Pan jakiś udział we wznowieniu „Binio Billa” Jerzego Wróblewskiego planowanym przez Kulturę Gniewu?

JW: Nie zaprzeczam ani nie potwierdzam. Został poruszony taki temat, co będzie dalej – zobaczymy. Emotikon smile

– Jakie są Pana ulubione tytuły z bogatego dorobku Jerzego Wróblewskiego?

JW: Nie będę oryginalny – „Binio Bill” – cała seria, dalej to „Przyjaciele Roda Taylora”, „Wywiadowca XX wieku”, „Hernan Cortes i podbój Meksyku” i niektóre „Żbiki”. Uwielbiam też rysunki satyryczne Mistrza publikowane w „Karuzeli”. Emotikon smile

– Gdyby mógł Pan sobie wybrać kolejnego komiksowego bohatera czy też komiks z przeszłości jako bazę do kontynuacji, na kogo lub na co by się Pan zdecydował?

JW: Proszę zrozumieć – nie podchodzę do tego jak rzemieślnik. Binio Bill to sprawa osobista, podróż w świat dzieciństwa i spotkania z Jerzym Wróblewskim w ten sposób. Nie zdecydowałbym się na inną kontynuację niż tylko Binio Bill ponieważ jest mi najbliższa w stylu, w jakim rysuję a także w całym bagażu tej historii i jej potencjale.

– Jak tłumaczy Pan niesłabnące zainteresowanie (a może nawet jego renesans) klasyką polskiego komiksu? Jaki czynnik zdaje się przeważać – pomysłowość i uniwersalizm dawnych mistrzów mimo ograniczeń ideologicznych, jest to kwestia zwykłych sentymentów czy też może chodzi o coś jeszcze innego?

JW: Mam wrażenie, że renesans zainteresowania polską klasyką komiksową jest spowodowany wieloma czynnikami. Po pierwsze warsztat – styl rysowania oraz prowadzenia opowieści jest nadal atrakcyjny. Dobre historie to uniwersalne historie. Dawne komiksy się nie zestarzały, nadal potrafią bawić a niektóre mają w sobie nawet treści edukacyjne. To nas wyróżnia na tle innych. Tak jak mamy słynną polską szkołę plakatu, tak i zaryzykuję stwierdzenie, że mamy polską szkołę komiksu. Posiadamy potężne zaplecze, z którego młode pokolenie rysowników powinno czerpać garściami i wykorzystać tę naukę w swojej twórczości.
Czytanie polskich klasyków komiksu jest jak jazda jaguarem, który ma mocny silnik i dobrze trzyma się drogi, klasyka i moc w jednym. Sama przyjemność i poczucie obcowania z czymś elitarnym.

***
Jerzy Wróblewski – debiutował już w 1959 r. w popularnej bydgoskiej popołudniówce „Dzienniku Wieczornym” publikując sensacyjne opowieści rysunkowe. Był wtedy uczniem Liceum Plastycznego w Bydgoszczy. Przez następne dwadzieścia lat „Dziennik Wieczorny” opublikował ponad siedemdziesiąt historyjek Wróblewskiego. W 1969 roku wydał swojego pierwszego „Kapitana Żbika”, a od roku 1973 przejął całkowicie serię, tworząc w sumie trzydzieści „kolorowych zeszytów”. Był jednym z głównych współpracowników „Relaxu”. Jerzy Wróblewski rysował komiksy o najróżniejszej tematyce, przyjmował wszystkie scenariusze, również te skażone dydaktyzmem i socjalistyczną propagandą. Miał jednak swoje ulubione tematy: western, kryminał i historia. Mimo że wiele jego rysunków powstało na zamówienie rządzącego wówczas establishmentu, oficjalnie nie angażował się politycznie, a w jego archiwum znaleziono szkice rysunków, za które mógł w PRL trafić nawet do więzienia.
Większość prac rysowana była w konwencji realistycznej, z dużą dbałością o szczegóły. Jedynie w drukowanej w „Świecie Młodych” serii „Binio Bill” zastosował rysunek groteskowy. Jego twórczość cechowała swoboda operowania planami i czystość przekazu graficznego.
Jerzy Wróblewski był bardzo płodnym polskim rysownikiem komiksów. Opublikował ponad 60 samodzielnych albumów, które ukazały się łącznie w nakładzie blisko 14 milionów egzemplarzy. Oprócz tego tworzył dowcipy rysunkowe dla „Karuzeli”, ilustrował książki i projektował okładki czasopism (był autorem okładki pierwszego numeru „Fantastyki”). Wielu z bohaterów, których rysował, przybierało wygląd realnych postaci (chociażby żony Heleny Wróblewskiej). Jerzy Wróblewski od 1966 r. mieszkał w Bydgoszczy i tu tworzył większość swoich dzieł rysunkowych.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *